McRelacje, czyli o Wieśmakach Emocjonalnych

Makrelacje czyli Skorpiony (i nie tylko) okiem Byka

friends with benefitsNaszły mnie przemyślenia osobiste o kondycji (uwielbiam to nadużywane wszem i wobec sformułowanie zwłaszcza przez krytyków filmowych) współczesnego mężczyzny, współczesnej kobiety i współczesnej makkultury. Jeśli nie wiecie czym jest pojęcie makdonaldyzacji, to mogę was odesłać do podręcznika wiedzy o kulturze (tak, jest taki przedmiot i nawet mam przyjemność go nauczać!). Otóż, makdonaldyzajca w kulturze to zjawisko polegające na tym, że lubimy być „szybko i sprawnie obsługiwani, wiemy czego i za jaką cenę możemy się spodziewać oraz jak postępować, by otrzymać to, czego potrzebujemy. Taki sposób funkcjonowania różnych placówek, w tym kulturalnych, przypomina zasady działania barów szybkiej obsługi Cytat z podręcznika „Spotkania z Kulturą” wydawnictwa Nowa Era. Śmiem twierdzić że taki skrajny konsumpcjonizm przenosi się też niestety na myślenie o innych ludziach, przyjaźniach i związkach partnerskich.  Czyni to  wiele krzywd nie tylko naszej duszy, psychice czy wreszcie naszego domu czyli Ziemi, ale też dla relacjom damsko męskim. Cóż, stajesz się tym, co jesz (jako ascendent w Byku nie mogłam sobie odpuścić tej dygresji).

Tak się składa, że posiadam na nieszczęście albo i szczęście Urana w 7 domu w znaku Skorpiona na descendencie.Bernini Proserpina Cóż to oznacza to wszyscy podejrzewamy, nagłe zauroczenia, skrajne emocje, zerwania, rozwody bądź nietypowe związki. Jednym słowem „Vicky, Cristina Barcelona” w pigułce mam na co dzień. Śmiem jednak twierdzić, że w dzisiejszych czasach związkiem nietypowym można nazwać związek, w którym mężczyzna szanuje i respektuje niezależność kobiety i jej potrzeby, uczucia, dążenia i zainteresowania i vice versa (kobieta jego). No cóż, ile mamy takowych związków, że jedno dba o drugie? Że nie wyrzuca partnera jak zużytego sprzętu i zamienia na nowy model?

Pytanie retoryczne, prawie nie ma takich związków, żyjemy w społeczeństwie jakiegoś głupawego gloryfikowania singli, że niby tak fajnie mają bo tacy wolni i niezależni są i mogą robić co chcą, z kim chcą i kiedy chcą. Dość mylne to wrażenie przypominające nieco Kronikę filmową. Dla młodszych czytelników podpowiem, że Kronika Filmowa to był taki propagandowy komunistyczny program, do którego upodobnił się obecnie cały TVN. Otóż w tym programie wychwalano osiągnięcia komunizmu. To nijak się ma do rzeczywistości. Kobiety single nie chcą być singlami, są nimi z tej prostej przyczyny, że nazbyt szanują siebie aby wchodzi w makzwiązki, oparte na wymianie kilku myśli, płynów ustrojowych, szybkiej i sprawnej obsłudze. Wyrażam opinię, iż ja również niespecjalnie chcę być singlem, ale wolę już ten stan niż zniżać się do poziomu relacji szybkoobsługowej. Tutaj można sobie gdybać astrologicznie, ale Księżyc, Wenus w Rybach często daje długie lata samotności (nie tylko u mnie to akurat się bardzo mocno sprawdza).

Oczywiście są faceci i kobiety, którzy cenią sobie stałość, miłość, dbanie o innych, zdrową relację. Nadmienię, że nawet znam takie pary na co dzień. Z czym to się jednak wiąże, takie budowanie trwałej relacji opartej nie tylko na namiętności czy pożądaniu ale również na szacunku i przywiązaniu?

No z pracą, otóż właśnie z pracą, przede wszystkim praca nad sobą i własnymi wadami. Podobno jest tak z biologicznego punktu widzenia, że jak mija pierwsze zauroczenie, to rodzi się przywiązanie i miłość taka stabilna i spokojna. No cóż z moim Uranem w 7 domu nigdy tego nie doświadczyłam, ale za to gdyby wierzyć legendom miejskim, to może i coś w tym jest.

Otóż mając Urana w 7 domu poznałam w życiu paru dziwacznych i nazwijmy to, pod pewnymi względami oryginalnych mężczyzn, ale też w większości egoistów skupionych tylko i wyłączenie na własnej… główce. Otóż Uran silny w horoskopie daje też umiejętność odcięcia się nagle od pewnych zdarzeń, ludzi i emocji i to definitywnie na zawsze i na amen, ale daje tez pewien błysk, analityczność spojrzenia i genialne albo i szalone wglądy w rzeczywistość. U mnie to jest rzeczywistość związków.

Co zauważyłam, że pal licho tych panów, którzy mają opracowane jakieś tam procedury postępowania z samicami, które chcą potocznie mówiąc zaliczyć. Zazwyczaj jest to ta sama gładka gadka jaką znamy z imprez, dyskotek czy tzw. randek w ciemno. Takie typy są może nawet i zabawne, trochę nieudaczne, ale też i niespecjalnie szkodliwe, oni po prostu się stołują w tych obszarach, gdzie panie podają się na talerzu, jako kandydatki na maksex czy makrelację, tanio szybko, sprawnie i do syta. Weszli do baru zjeść i już, filozofii jakiejś w tym nie ma.  kadr z filmu "Wielkie Żarcie"Naje się taki jedną, pójdzie po drugą, trzecią i czwartą. Niektórzy panowie tak mają, można to sobie tłumaczyć biologią i ewolucją, że chcą po prostu rozsiewać swe geny po świecie. Z drugiej strony dużo jest kobiet które również postępują w ten sposób no i w sumie jest to jak dla mnie ok. Każdy ma wolność wyboru, każdy z nas lubi to co lubi, i o ile nie narzuca innym swojej woli bądź nie krzywdzi innych, to jest to całkiem akceptowalne społecznie. Stąd powstała instytucja friends with benefits (czyli kolegów od seksu), a nawet powstał film, dość toporna i naiwna komedia romantyczna z Milą Kunis i Justinem Timeberlake w rolach głównych. Ponieważ film ów wyprodukowany jest przez neptuniczną fabrykę snów czyli Hollywood (wiecie, że różdżka z drzewa Holly – ostrokrzew ma moce magiczne ) zatem ma przekazywać miło lekko łatwo i przyjemnie i trochę tak nas mamić. Rzadko kiedy w realu koledzy czy koleżanki od seksu stają się partnerami na całe życie. Z psychologicznego punktu widzenia zazwyczaj taka relacja jest krzywdząca psychicznie dla jednej ze stron (przeważnie kobiety, bo kobiety łatwiej się angażują emocjonalnie od mężczyzn – no taką mamy biologię, nic tutaj nie poradzimy). Dla niektórych facetów czy facetek takie związki jako tako funkcjonują jako pewien substytut wartościowej relacji (na bezrybiu i jak ryba jak wiadomo).

I jakoś tak to się toczy. Ale otóż istnieje pewna niereformowalna kategoria mężczyzn, kobieciarzy i mizoginów. Im nie wystarczy, że posilą się w Macu, że się nażrą aż do syta. Oni muszą totalnie wessać i wycisnąć niczym cytrynkę psychikę kobiety, na której aktualnie żerują. Tacy mężczyźni muszą czuć, że kobieta emocjonalnie się zaangażowała, makseks to dla nich żadna tam zabawa, musi być przyprawa i esencja czyli uczucie, pragnienie i pożądanie kobiety, którą aktualnie wykorzystują. Sami nie mając nigdy zamiaru choćby minimalnie zaangażować się emocjonalnie, pławią się w emocjach kobiet, które akurat miały nieszczęście (albo i szczęście) stanąć na ich drodze.kadr z filmu "Salo"

Jak to wygląda astrologicznie, oczywiście wśród erotomanów uzależniających od siebie emocjonalnie przodują faceci z silnym Lwem, Wodnikiem i Skorpionem. Jako Lwy i Skorpiony są oczywiście bezdyskusyjnie najlepsi, ich ptak jest oczywiście najfajniejszy  i mają takie malutkie ego, że wszelka próba zwrócenia im uwagi, że być może są w błędzie skazana jest z góry na porażkę. I taka białogłowa, która nie da się spenetrować, to głupia jakaś ona jest czy co? Że nie doceniła takiego koguta.

Silny Wodnik oczywiście zawsze będzie robił, to co mu się podoba i to bez względu na innych (akurat specjalnie seksualny znak to dla mnie jest – chyba, że intelektualna debata o niekonwencjonalnych sposobach badań – tutaj może podgrzać atmosferę, ale w połączeniu z silnym Lwem wzmagał będzie egoizm).

Poznałam dwóch takich mężczyzn z silnym Lwem, Wodnikiem i Skorpionem. Obaj znali się na tematach wybitnie niekonwencjonalnych. Obu ich charakteryzował duży egoizm, nieprzeciętna inteligencja i wybitność. Co do ich emocjonalności względem mojej emocjonalności to jednak niestety była to totalna klapa. Odbierałam ich jako pozbawionych empatii i niewrażliwych.

Otóż faceci ci chcieli makzwiązku, ale nie takiego przeciętnego makzwiązku, gdzie jest szybko dużo tanio i dobrze, ale związku z twistem i emocją. Najpierw musieli rozkochać w sobie i jak widzieli, że ja już ugotowana i totalnie zakręcona, to wtedy uderzali.

Czyż nie uczciwiej byłoby od razu powiedzieć – moja droga, pragnę sexu i jedynie seksu – nie czyń że sobie żadnych nadziei na trwałą relację.  Długo nad tym myślałam, analizowałam, przeżywałam, cierpiałam. Otóż doszłam do wniosku, że tacy panowie są to osoby głęboko emocjonalnie poranione, zakompleksione, wewnętrznie niepewne siebie na tyle, że potrzebują potwierdzenia własnej wartości  poprzez emocjonalne manipulacje kobietami, które są uczciwe i pragną zdrowej relacji opartej na zaufaniu.Virginia Johnson - pionierka badań naukowych dot. ludzkiej seksualności

Zwłaszcza u mężczyzn zauważyłam, że na szczyty wyrachowanej bezwzględności wobec kochanek potrafi się wznieść Wenus i Mars w aspekcie do Plutona (oczywiście w sensie negatywnym, bo każdy z tych aspektów może mieć znaczenie hiperpozytywne, to od nas zależy jak je wykorzystamy, czy w służbie innym czy też przeciwko nim). Mówię to jako kobieta, nie wiem jak panowie odbierają podobne aspekty u kobiet, domyślam się, że okrucieństwo jest raczej cechą niezależną od płci.

Właściwie z perspektywy czasu bardzo cieszę się, że te związki umarły, że nie jestem partnerką ani jednego ani drugiego pana. No jak mogłoby wyglądać moje życie z kompletnym mizoginem, notorycznym Casanovą i zdrajcą swojej kobiety. Pytanie retoryczne. Kiedyś chciałam być na miejscu tej Pani i strasznie jej zazdrościłam takiego mężczyzny, teraz li tylko współczuję.

Czego mnie takie toksyczne relacje nauczyły? Chyba tylko i wyłącznie uraniczno siódmodmowej lekcji, że najlepiej definitywnie odciąć się od tego co złe, zacząć myśleć o sobie, o swoich potrzebach, szanować własne uczucia. Po prostu z dystansem do ludzi, nawet i przede wszystkim z dystansem do samej siebie i swoich własnych emocji. Ze świadomością, że nic nie trwa wiecznie i że warto może czekać na właściwą osobę, ale w międzyczasie cieszyć się chwilą.

Dlaczego pokolenie obecnych 30 latków przewartościowało związki, wywróciło do góry nogami cały porządek zastanych relacji, boleśnie przetransformowało rzeczywistość. Otóż Pluton w znaku Wagi. To takie trochę położenie jakby Pluton w 12 domu, niby nie czuć, ale szkodzi, podstępnie niszczy działając z poziomu nieświadomości. Założę się że większość samotnych, rozwiedzionych albo nieszczęśliwych w związku 30latków nie jest w stanie podać przyczyny. Im rzeczy po prostu dzieją się i już. Dzieją się inaczej niż rodzicom i dziadkom.

A co do tych panów, którzy wykorzystują kobiety jeno i wyłącznie dla samego poczucia władzy i kontroli. Naprawdę panowie sądzicie, że na cudzej krzywdzie da się zbudować własne szczęście? Nie macie bardziej kreatywnych zajęć?

Dwóch mężczyzn solarnych Skorpionów, dwa różne światy, dwie miłości. Jedna miłość wywlekła emocjonalne brudy i wypaliła duszę i psychikę ogniem piekielnym. Druga miłość wypaliła tożsamość i świadomość  koniecznością odpuszczenia. Jeden z gruntu okrutny i bezwzględny. Nie wiedzieć czemu ciągle i ciągle od nowa siejący zniszczenie. Ale może taką ma właśnie funkcję w przyrodzie? Może to okrucieństwo ma czemuś służyć właśnie – przecież nie chcemy przemian. My jako istoty ludzkie lubimy zachowywać status quo, potrzeba nam dopiero bodźca, impulsu do zmiany.

Drugi taki trochę zagubiony i poraniony przez życie. Tak, ujrzałam czy może przeczułam coś w jego smutnych oczach pewien potencjał na czystość duszy (a może widziałam odbicie moich złudzeń). Wiele zdziałał dobrego, przy nim nastąpiło pewne oczyszczenie. Opadły pewne emocje i oby opadły już na zawsze.

Jako ascendentalny Byk jestem strasznie zaborcza i uparta, niekoniecznie tego świadoma, uzmysławiają mi to dopiero inni. Byki niby mają pewną stałość, ale tutaj Uran w opozycji  kompletnie zaburza ten obraz, powoduje taki nieokreślony lęk przed stabilizacją, Uran śmiertelnie boi się nudy i zamknięcia w tradycji czy konwencji. Szczerze mówiąc wolałabym chyba umrzeć niż tkwić w jakimś standardowym małżeństwie, gdzie kobieta jest sprzątaczką, kucharką i matką. Wolałabym razem zdobywać szczyty Himalajów, podróżować i odkrywać tajemnice wszechświata, prowadzić czasem filozoficzne rozmowy, a potem styrana podróżą wypić wspólnie gorącą herbatę przy kominku z widokiem na ogród (no Byki kochają ogrody).

Czemu tak. Mam planetę w siódmym domu, a nie w pierwszym. Postrzegam siebie poprzez pryzmat moich partnerów, a jakoś zupełnie ciężko mi jest dostrzec samą siebie poprzez ten zaborczy ascendent. Kiedy planeta jest w pierwszym domu, to my wywieramy wpływ na innych, kiedy w siódmym, to inni wywierają nacisk na nas, tutaj Uran w Skorpionie, to oni właściwie miażdżą psychikę.

Moje nieliczne związki z mężczyznami  przyniosły mi duży wgląd w samą siebie. Jeden o mało mnie totalnie nie zniszczył całkowicie, drugi już nie aż tak, a trzecia i czwarta miłość dały siłę.

To by było na tyle. Uważam Skorpiona za najlepszy, ale jednocześnie najgorszy znak. Gdybym mogła wybierać chciałabym w następnym wcieleniu być solarnym Skorpionem. Maria Curie to mój ideał, a miała aż 3 planety w znaku Plutona.

Zatem jeśli ona potrafiła wykorzystać podziemne moce władcy Hadesu w służbie ludziom, to pewnie każdy może wznieść się na poziom Orła, a może nawet i Feniksa. Dlatego Skorpiony to silne, nieustraszone, władcze osoby, matki, które za dziećmi pójdą w ogień, kobiety, które zawWoman-Phoenix-Rises--106227sze trzymają gardę i pierwotnie erotycznych mężczyzn emanujących zwierzęcym magnetyzmem. Wasze hipnotyczne spojrzenie może mieć moc uzdrawiania.mariecurie

Taka jest moja wysoce przesadnie reaktywna emocjonalność Księżyca w Rybach w połączeniu z silnym Uranem. Śmiałam się z tej naiwności i gardziła nią. Ale Ryby wiedzą i czują, że wszechświat to naczynia połączone, dlatego wybaczenie stało się samo, niepojęte, cudowne, niezrozumiałe dla racjonalnego rozumu, ale uwalniające.

Życzę wszystkim czytelnikom spokoju, szczęścia i spełnienia.

Dziękuję za świadomą inspirację Gwiazdologii oraz za zupełnie nieświadomą T. i Ł.

Radakcja: Mirosław Aleksander Czylek (autor tytułu) – prowadzący blog Gwiazdologia oraz Maria Woźniczko, Krzysztof Romańczak i Tymon Surpeta.

Proszę o niekopiowanie całości jak i fragmentów powyższego tekstu bez mojej wiedzy i zgody.

 

Top